Strona Główna

sobota, 7 marca 2015

Gdy dajesz z siebie 100% a szef ma to w nosie!

Hezjod mawiał "Praca nie hańbi!", Cyceron zaś: "Praca uodparnia na ból". Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy praca uodparnia na ból? O jakim bólu będzie tutaj mowa? O bólu niedocenienia! Myślę, że nie tylko mnie jako pracownika bardzo motywuje pochwała, zauważanie pewnych kroków w karierze, w wiedzy na temat firmy czy wykonywanej czynności. Co jednak gdy szef nie widzi starań? Co jeśli nie słyszysz pochwał, albo zwykłego "dziękuje"?


Ja miałam z tym problem parę razy. Zacznę może od tego, że jestem osobą bardzo pracowitą. W swojej pracy jestem sumienna i odpowiedzialna. Jestem nastawiona na sukces i na ciągłe rozwijanie się. Problemem, który bardzo działał na mnie irytująco i demotywująco, były sytuacje w których wyprówam sobie flaki, daje z siebie o wiele więcej niż inni, a zostaje to niezauważone i niedocenione. Dla mnie jako pracownika pracującym na niższym szczeblu, nawet "dziękuje" wstawiało w dobre samopoczucie. 
Pierwszy raz niezadowolenie z pracy dosięgnął mnie kiedy awansowałam na zastępce kierownika sklepu. Do tej pory było wszystko okej. Robiłam bardzo szybkie postępy w pracy, uczyłam się szybko procedur w systemie, miałam dobre kontakty z współpracownikami, bardzo dobrze planowałam swoją prace, moja zmiana była raczej zadowolona i bardzo efektywnie pracowała. Kiedy jednak zostałam zastępcą kierownika a ówczesna kierowniczka się zmieniła odczuwałam całkowity brak dostrzegania tego co robię. Widzieli to wszyscy tylko nie owa kierowniczka. Czy wynikało to z tego, że tylko mi się wydawało, że robię coś bardzo dobrze, czy z tego, że osoba której byłam zastępcą nie miała zielonego pojęcia o zarządzaniu. I tutaj wg. mnie pies jest troszkę pogrzebany.
Najlepsze moje osiągnięcia, inicjatywy i zmiany wprowadzone na sklep. Sposób integracji z pracownikami nie spodobał się jej, ponieważ była o nie (chyba) zazdrosna. Nie słyszałam od niej pochwał a jedynie narzekanie. Inny był stosunek pracodawców wyżej oraz współpracowników. Wiedziałam, że jestem dobra. Nie jestem osobą która będzie sobie umniejszać. Jendak w tamtej chwili, to ja z nią pracowałam najbliżej. Omijała mnie w kluczowych decyzjach, nieinformowana o niektórych sytuacjach które miały miejsce w pracy. To dla mnie było zastanawiające i bardzo przykre. 

Czy istniało wyjście z sytuacji? Tak. Dla mnie wtedy było to olanie tego wszystkiego. Jako osoba niezadowolona z pracy pomimo swoich starań zwolniłam się by rozwijać się dalej i prężniej. By zostać bardziej doceniana. Moja kierowniczka charakteryzowała się stylem kierowania który jest ściśle ukierunkowany na zadania. Nic poza tym. Dbała o swój interes, nie interesowały ją kontakty międzyludzkie. I tak jak wiadomo, takie podejście kierownika działa tylko w krótkim czasie. 


W mojej następnej pracy jako Kierownik Biura w jednej z krakowskich firm także dosięgły mnie chwile niezadowolenia po całych dniach ciężkiej pracy. Moje stanowisko w tej firmie nie wskazywało na siedzenie tylko w biurze i przewalanie papierków. To cały szereg odpowiedzialnych czynności. Kontakty z innymi firmami, zamówienia, kontrola, zatrudnianie, planowanie, kontrola obiegu informacji a przede wszystkim realizacja celów! W pewnym momencie aby wszystko było dobrze wykonane pracowałam jak poparzona. I owszem moje starania były zauważane ale nieznacznie. Tym razem największe słowa uznania które mogły mi bardzo pomóc i podnieść w środku były kierowane z ust managera. Padały one bardzo rzadko, a w chwilach kiedy nie padały w ogóle myślałam o zwolnieniu, o tym że moja płaca w stosunku do obowiązków jest zbyt niska. Jednak po wyczerpującym sezonie zostałam zaproszona do biura prezesa, podwyżką, pochwałą a potem i miłymi słowami od managera. Byłam zaskoczona, ale i miło nastawiona. W tej firmie nie chwalono pracowników a wprost ich wynagradzano. Wiem też, że w dalszej pracy w tej firmie muszę dalej działać jak działałam, a poskutkuje to dobrym podsumowaniem. Teraz też wiem, że moje starania nie zawsze są komentowane ale zawsze je widać i są dostrzegane. 

I przytoczę tutaj pewien cytat o zaangażowaniu pracowników. 
"Jeden z badaczy zaangażowania, Dilys Robinson, (2004) wraz ze współpracownikami opisuje je jako pozytywną postawę pracownika wobec organizacji i jej wartości. Zaangażowany pracownik współpracuje z kolegami w celu zwiększenia wydajności pracy, tak by ta przyniosła korzyści jego firmie. Jest także świadom kontekstu, w jakim przychodzi mu działać, wie, jakie znaczenie ma jego praca dla przedsiębiorstwa. Z kolei organizacja musi działać na rzecz rozwijania i pielęgnowania zaangażowania, co wymaga dwukierunkowej relacji pomiędzy pracodawcą i pracownikiem. Tym, co jest charakterystyczne dla tego sposobu rozumienia zaangażowania, jest specyficzna jego dwustronność. Wydaje się, że najważniejszym przesłaniem wynikającym z przytoczonej definicji jest to, że pracodawca także ponosi odpowiedzialność za poziom zaangażowania swoich pracowników."
Strona do artykułu: KLIK

A Wy mieliście takie sytuacje? Jak sobie z nimi poradziliście?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz